"Hamilton" - musical powalający na kolana

Hej :)

To historyczny wpis, na którego pomysł znalazłam w niedawnym poście (dalej możecie podawać tam swoje propozycje, co chcielibyście u mnie przeczytać ;) ). A czemu jest historyczny? Otóż nie będę opisywać książki, nowego Netflixowego serialu czy filmu Disney'a. Otóż dzisiaj opiszę swoje przemyślenia na temat musicalu z prawdziwego zdarzenia. Panie i panowie, oto przed Wami, prosto z desek Broadway'u...




Dla osób niewtajemniczonych, Alexander Hamilton to jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, pierwszy sekretarz Skarbu tego państwa. Przedstawienie opowiada bliżej jego historię. Wszystkie piosenki (tekst i muzykę) skomponował Lin Manuel Miranda. Tak wiem, mi też na początku to nazwisko nic nie mówiło, ale wiecie co jeszcze napisał ten człowiek? Muzykę do Disney'owskiej "Vaiany: Skarbu Oceanu". Ponadto od niedawna możemy go zobaczyć w nowej wersji "Mary Poppins", gdzie gra tam drugą główną rolę.

Miranda musiał być naprawdę odważny podczas tworzenia tego dzieła. Kiedy po raz pierwszy w 2009 roku, w Białym Domu zaprezentował pierwszy utwór z przyszłego hitu, wszyscy zebrani na sali nie kryli ubawu słuchając tekstu. Zresztą trochę się nie dziwię: przedstawić postać historyczną sprzed ponad 250 lat w albumie, którego większą część stanowią piosenki rapowe mógł albo wariat, albo artysta.

Przybliżając się muzyce (cały album dostępny jest na Spotify) zarówno wersja Broadway oraz Off-Broadway, jak i piosenki usunięte powalają na kolana. Są dopracowane w każdym szczególe. Wersja, która została przedstawiona na Broadway'u liczy sobie 46 utworów, co daje nam prawie 2,5 godziny długości całego albumu. Większość piosenek, tak jak wspominałam, opiera się na rapie (ja nie jestem mega fanką tego gatunku, ale tych utworów słucha się z przyjemnością), ale znajdziemy tu również nuty nawiązujące do brytyjskiego klasycznego zespołu The Beatles oraz piosenki klasyczne dla musicali. Cóż, zdarzają się przekleństwa, ale pojawiają się sporadycznie - myślę, że da się to przeboleć.

Co do fabuły, oczywiście jest to fajny sposób, żeby poznać trochę historii (dzięki temu musicalowi wiem, co działo się w 1781 roku w Ameryce), ale ja się zbytnio na tym wątku nie skupiłam. Na szczęście Lin nie ograniczył się tylko do wspomnienia, jak Ameryka uzyskała niepodległość. Pokazanie tej samej sytuacji z perspektywy różnych osób (mówię o "Helpless" i "Satisfied") pokazuje, na jakie wyrzeczenia może się zdobyć ktoś, kto kocha drugiego człowieka. Postać Elizy Schuyler mówi co jest ważniejsze - pieniądze i sława czy rodzina. Również musical w finale pokazuje jakie mogą być konsekwencje nieprzemyślanego działania i decyzji.

Na Youtube jest na pewno jedno amatorskie nagranie z prawdziwego spektaklu, ale można też zobaczyć zbitkę rysunkowych animacji do każdej piosenki z musicalu z polskim tłumaczeniem. Z animacji najbardziej polecam te od szin i Ziksua ;). Jeśli znacie dokładnie tekst utworów jeszcze bardziej przeżywacie - tak, jakbyście oglądali film. Oprócz tego ja się spotkałam również z takimi filmikami jak analizy postaci pod różnym kątem (też z napisami)

Ja się w tym musicalu zakochałam i dalej nie mogę wyjść z podziwu jak można było mieć tyle zapału, żeby stworzyć coś takiego. Lin - Manuel Miranda stworzył również inne musicale, tylko jeszcze z nimi nie "zadarłam". Chcielibyście poczytać o nich na moim blogu? Piszcie w komentarzach :)


My name is Alexander Hamilton. And there's a milion things I haven't done...
but just you wait.

A to? Hmm... To mój pierwszy, jeszcze jakoś normalnie wyglądający rysunek, którego wykonałam tabletem graficznym. Na razie się uczę, dlatego dajcie mi trochę czasu, a na pewno się wprawię w digital art. :D


Do zobaczenia w następnym poście
Berka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pytanie do Was - potrzebuję pomocy!

"The Greatest Showman" - dystans, tolerancja i dobra muzyka!